SPRAWOZDANIE Tegoroczny weekend majowy w końcu nam przypasował, pozwalając zorganizować nieco dłuższą sesję. Ośrodek udało się zarezerwować, ekipę uczestników - zebrać, referaty przygotować. Pozostawało tylko przyjechać i pokazać Szczyrkowi, gdzie matematycy spędzają początki wiosny! Poza długością, majowa sesja wyróżniła się rekordowo niską liczbą jadących wspólnie pociągiem Kołowiczów (bo było nas jedynie pięcioro). Reszta uczestników bądź to dołączyła w trakcie drogi, bądź dojechała pociągiem osobnym, a w większości ludziska pozajeżdżali samochodami. No cóż, takie się z nas zmotoryzowane towarzystwo robi. Pociągowicze i tak byli na miejscu wcześniej niż jedna z ekip samochodowych - i to niestety ta najważniejsza, bo z jedzonkiem. No ale cóż, brzuchy nasze zdyscyplinowane przetrzymały tę próbę i zdołaliśmy dotrwać do wieczora i zaplanować resztę sesji, łącznie ze stworzeniem grasującego Zbrodniciela. Jednym z komfortów sesji dłuższych jest to, że referaty nie zajmują stu procent czasu - i tak, korzystając z pięknej pogody, zdecydowaliśmy się poświęcić znakomitą większość soboty na wycieczkę górską (tj. większość z nas się na to zdecydowała ;)). Relaks na Klimczoku i pomarańcze wysokogórskie dały nam siłę i werwę, które pozwoliły nam być najświeższymi na wieczornym referacie Szymona Dragi (lekko podwędzonego szczyrkowskim słońcem) pod tytułem „Patologiczne twierdzenie o zbiorach odległości”, który to referat otworzył od strony oficjalnomatematycznej naszą XXX sesję. Oczywiście, równolegle został wygłoszony referat „Spałem w lesie”, był on jednak nieco mniej naszpikowany matematyczną teorią i stąd nie uwzględniam go tu w pełnej krasie, za co szanownego Referującego przepraszam ;) Na tej to sesji również w gronie Kołowiczów zadebiutował Wiochmen Rejser, którego śmiało mogę nazwać alternatywą do Banga. Mamy więc już dwie gry, w sumie mogące zaangażować naraz jedenaście osób - jeszcze ze dwie takie i każdy wieczór każdej sesji będziemy mogli solidarnie spędzić na „szpilach” :) Pierwszy wieczór minął nam zatem pod znakiem BANGowych rewolwerów, Wiochmenowych flaszek (i wielu wesołości z odkrywania historii gry, jej zasad i tekstów na kartach) oraz pysznych ciast, zapewnionych przez Darię Morys. Rano jednak trzeba było wstać i zmierzyć się ze smutną koniecznością zrezygnowania z niedzielnego wypadu w góry z powodu deszczu - trzeba jednak przyznać, że obfitość gier w ośrodku nie pozwoliła nam się tym faktem zbytnio przejmować ;) Wieczorem wysłuchaliśmy kolejnych referatów - Marek Biedrzycki opowiedział nam o paradoksach w logice, zaś Weronika Siwek przybliżyła wszystkim znany w ogólności, ale nikomu w szczegółach paradoks Banacha-Tarskiego. Na zakończenie wieczoru doktor Rafał Kucharski ujawnił przeznaczenie tajnych ankiet, którymi nas raczył przez całą dotychczasową część sesji - i jakkolwiek w wielu punktach żelazna matematyczna logika i geniusz każdego z członków Koła nie pozwolił referentowi uzyskać spodziewanych patologicznych statystycznie wyników (ha, ha, ha!), to raz... Albo dwa... No, maksimum trzy daliśmy się złapać w chytre pułapki rachunku prawdopodobieństwa. Doktor jednak postarał się, by nikt nie poszedł spać z przeświadczeniem „Ale ja głupio gram na loteriach” (pomimo obfitości dowodów, że właśnie tak jest). Przed pójściem spać udało nam się jeszcze zaaranżować partyjkę Psychologa, której ponad połowa minęła na dywagacjach o różnych dziwnych konfiguracjach personalnych w różnych, hmmm, dość prywatnych sytuacjach - dość powiedzieć, że słowo „Mechanożółw” przewijało się stanowczo za często jak na zwykłą, stateczną rozmowę matematycznego towarzystwa. I przyszedł poniedziałek, oficjalny dzień referatów. Uzbroiliśmy się w kawę, ciastka, napoje, owoce, życzliwość i siłę, by wysłuchać Mateusza Jurczyńskiego, który opowiedział o dużych zbiorach miary zero, bardzo nieciągłych funkcjach z własnością Darboux i generalnie pokazał, jak to z „prawie” w matematyce trzeba uważać. Po nim Daria Morys przybliżyła nam zagadnienie przestrzeni Apperta, by już na pewno nikt nigdy nie pomyślał, że normalność i lokalna zwartość przestrzeni topologicznych są w jakiś sposób powiązane. Wybiła godzina jedenasta, a wraz z nią przybyli nasi szanowni goście - profesor Tomasz Połacik z Uniwersytetu Śląskiego oraz Adam Wegert, student AGH w Krakowie. Z uwagą wysłuchaliśmy referatu Tomka Kani o mieszanych przestrzeniach Tsirelsona, po czym oddaliśmy głos naszym gościom właśnie. Profesor opowiedział nam, jak antyczne logiczne problemy wpływały na matematykę, prowadząc nas od paradoksu kłamcy aż do twierdzeń Goedla, zaś Adam przybliżył nam, jak by to było gdyby się miarę na przestrzeni nieskończeniewymiarowej wprowadziło (czyli nijak, bo się tego "ładnie" zrobić nie da). Po małej obiadowej przerwie (no dobra, trochę większej) przyszła pora na referat Piotrka Idzika o funkcji trzynastkowej, czyli jak skonstruować patologię bez Pewnika Patologii, czy też pewnika wyboru, jak go niektórzy nazywają. Po nim nasz opiekun, doktor Tomasz Kochanek, przybliżył nam problem Schroedera-Bernsteina, tworząc nową teorię lewostronnych izomorfizmów (dość nieciekawą, bo nie ma w niej wiele miejsca dla funkcji pustych, ale co ja tam wiem) i skutecznie naginając, dewastując, wyrzucając do kosza lub w inny sposób modyfikując wszystkie intuicje, jakie mogliśmy mieć na temat zagadnienia „podobieństwa całości do kawałka”. Część referatową zakończyła Jolanta Marzec, konstruując nam na płaszczyźnie zbiór Bernsteina i opowiadając o jego zaskakujących własnościach. Cóż, by oficjalnościom stało się zadość, wypadało jeszcze zagłosować na najlepszy referat i przygotować temat na następną sesję. Zwycięzcami, odpowiednio, zostali - doktor Tomasz Kochanek i temat „Motywacje, intuicje i konstrukcje matematyczne”. Jak to już zostało załatwione, mogliśmy z ochotą oddać się inszym rozrywkom - garstka nas dała się domordować Tomkowi Kani, część rzucała się flaszkami po wozach, część strzelała do siebie zza beczek. Normalna szczyrkowska sesja. I choć w czasie tej sesji okazało się, żeśmy żarłoki i pijoki nieprzeciętne, choć wiele wycieczek do sklepu po chleb i po picie nas czekało, choć po raz pierwszy dowiedliśmy w czasie sesji twierdzenia za pomocą napisania programu, choć potoczyło się wiele rozmów na wielorakie tematy, choć wyszło na jaw, że nie powinniśmy grać na loteriach, choć aż dwa razy do ośrodka przyjeżdżała pizza, choć druga część sesji minęła w strugach deszczu, choć Basia mogła z nami być tylko kawałek sesji, choć Weronika z Markiem musieli nas na jeden cały dzień opuścić, choć o tej sesji wiele można by jeszcze opowiadać - najwyższa pora zakończyć to sprawozdanie słowami: było super! Czekamy na listopad :) Niewinny Rosomak ostatnia aktualizacja: 19.03.2013 |
Kontakt: | Koło Naukowe Matematyków Uniwersytetu Śląskiego 40-007 Katowice, ul. Bankowa 14 (pokój 524) tel. (032) 359-20-96, e-mail: knm@knm.katowice.pl |